przez wronka » 10 Lut 2015, 15:52
Ori jest już po badaniach.
Wykluczono nowotwór prostaty oraz przepuklinę odbytu / miednicy małej. Przyczyną problemów jest dość znaczny zachyłek jelita.
W obrazie usg gruczoł krokowy wciąż jest nadmiernie duży, a widok prostnicy wskazuje na to, że przez dłuższy czas była przez powiększoną prostatę mocno uciśnięta, co doprowadziło do choroby (to m.in. do gorliwych przeciwników kastracji). W tej chwili część ucisku znikła, ale prawdopodobnie nie jest to jeszcze koniec obkurczania. Doktor zalecił, aby przez najbliższe 3-4 tygodnie dwa razy dziennie podawać psu laktulozę, która ułatwi mu wydalanie, bez potrzeby prowokowania biegunki. Poza tym trzeba obserwować, czy następuje poprawa, bo to będzie podstawą do decyzji w sprawie operacji.
Przy okazji Ori miał zrobione RTG klatki piersiowej, bo w osłuchu (na tyle, na ile dało się go zrobić) trochę szumi mu w płucach. Nie wyszło nic niepokojącego, nie ma guzów, są natomiast dobrze widoczne zwłóknienia i zrosty po przebytym zapaleniu płuc. Obrys serca niepowiększony, prawidłowy.
Prowadząc psa na badanie miałam wizję utraty rąk, bo dostałam informację o jego "gabinetowej" agresji. Może miał lepszy dzień, bo nie było źle. Co prawda jak tylko się zorientował, że lekarz zaczyna wokół niego jakieś manewry zaczął szczekać nerwowo, więc dla bezpieczeństwa założono mu kaganiec. Nie da się zaprzeczyć, że nadawał (i to donośnie) prawie przez całe wstępne badanie, natomiast muszę powiedzieć, że w momencie wykonywania zastrzyków do premedykacji absolutnie nie próbował się wywinąć, szarpać czy kłapnąć zębami (a trzymałam go jedną ręką za obrożę a drugą asekuracyjnie lekko od dołu za pysk, więc gdyby miał ochotę mnie złapać to mógłby spróbować).
Po badaniach posiedzieliśmy (połowa z nas, bo druga leżała na kocu) jeszcze półtorej godziny w poczekalni, żeby dziadziuś wybudził się pod kontrolą, zaliczając w międzyczasie kilka wyjść na siku (na chwiejnych nogach, więc biegiem), a potem schroniskowy samochód zabrał Orka z powrotem do Gdyni. Od kierowcy wiem, że w drodze do lecznicy szczekał, ale prawdopodobnie dlatego, że bardzo życzył sobie widoku na drogę (a ten był ograniczony). Na widok samochodu dostaje napędu, przez otwartą klapę pcha się jak do siebie (pomimo słabości po premedykacji wskoczył praktycznie sam, nie dając nam szansy na wniesienie), wsiada do kennela bez zachęcania i kompletnie nie protestuje przeciwko zamknięciu drzwiczek klatki.
EDIT: Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że całkowity koszt badań lecznica wzięła na siebie i to jest kolejny raz, kiedy doktor kompletnie bezinteresownie pomaga psiakowi w potrzebie. Za co należą mu się wielkie, ogromniaste podziękowania.
Dino [*], Sharon [*], Jukon, Szerman