Szczerze, to po tym co zobaczyłam na wczorajszym spacerze jak on to wydmuchiwał przez 15 min a później położył się i krwawił, cały czas starał się wydmuchiwać więcej, odkasływał to myślałam, że to już koniec... jadąc do kliniki z głową Maksia na kolanach cały czas liczyłam się z tym, że będę wracać już bez niego. Nie wiem, czy można liczyć na pozytywną diagnozę, mam nadzieję jednak, że będzie nam jeszcze dane choć kilka miesięcy być razem i jakoś zniwelować ból który ciągle odczuwa. Max zasłużył na fajne życie bez bólu. Jest wspaniałym psem, to jaki spotkał go los... on w niczym nie zawinił, nie wiem dlaczego ciągle na jego drodze pojawiają się kolejne problemy