Ja też się cieszę, że mam Maxulę u siebie, bo mogę go przytulać kiedy mi się podoba
(bo jemu się przytulańce zawsze podobają)
Moim zdaniem, Max trochę odmłodniał i psychicznie i fizycznie, zimą w schronisku na twarzy Maxa widziałam tylko zatroskanie i smutek, teraz ryjek się cieszy, no i uwielbia się bawić, sznur/piłka na sznurku i Max jest w siódmym niebie
Gryzienie butelki czy kości nie jest dla niego tak interesujące jak zabawa z człowiekiem.
Trochę gorsze są ostatnio relacje Emila-Max, na dworze tak jak było czyli wszystko ok, ale w domu coraz częściej spięcia
ostatnio kilka razy ledwo wprowadziłam któregokolwiek psa do pomieszczenia to zaraz się żrą. Nie z takim skutkiem jak za pierwszym razem, bo przy takich spięciach jak teraz, to spokojnie sama radze sobie żeby je rozdzielić, ale nie jest przyjemnie. Tutaj niestety moim zdaniem jest wina Emilii
chyba przestała się czuć komfortowo dzieląc mieszkanie z drugim psiurem. Albo denerwuje ją to, że Max ją w domu ignoruje. Ale jak się żrą, to raczej oba w tym samym momencie, ale widzę po Emilii, że łazi po domu taka jakby to ująć ...podkur*iona
Na dworze psy są najlepsze, ledwo wejdziemy do lasu, to biegają, gonią się, a po 5 minutach już jedno i drugie podnosi łapki do góry, bo zimno i patrzą takim wzrokiem jakbym miała na rękach zanieść do domu
Jak jedna osoba wychodzi na spacer z oboma to też rewelacja, NIGDY nie idą w tym samym czasie w jedną stronę.
Max jest wstrętny przy jedzeniu. Nigdy go nie podejrzewałam o chamstwo, bo zawsze widziałam go jako chodzący ideał, a tutaj zjeść przy Maxuli ciastko, albo coś co w jego mniemaniu wygląda i smakuje dobrze, to obszczeka a najlepiej wlezie do talerza
nie jest przy tym agresywny, ale raczej napastliwy, upierdliwy. Ale będziemy to niwelować
, tak, aby w nowym domu (mam nadzieję, że szybko taki znajdzie) sprawiał jak najmniej problemów.