Wywiad z Fundacją AST w natemat.pl

KK

 

 

Amstaff, pit bull, bulterier to psi mordercy?
Pasjonaci z Fundacji AST obalają mity, ratują psy
i... podbijają internet.

 

 

 

natemat

Amstaff, pit bull, bulterier to psi mordercy? Pasjonaci z Fundacji AST obalają mity, ratują psy i... podbijają internet.

Przeciętny Polak widząc na ulicy amstaffa, czy bulteriera omija go szerokim łukiem. Bo jego właściciel to na pewno gangster, a na smyczy prowadzi urodzonego mordercę. Nic więc dziwnego, że są nad Wisłą schroniska, które zabijają psy tylko dlatego, że są duże i rasy uważanej za agresywną. Wszystkie mity na temat bullowatych od jakiegoś czasu obala Fundacja AST. Grupa przyjaciół czworonogów, która z pomagania zwierzętom robi modny styl życia i podbija sieć.

Niedawno polscy posłowie stanowczo apelowali do instytucji europejskich i rządu w Bukareszcie, by ktoś wreszcie powstrzymał masowe uśmiercanie psów, do którego dochodzi w Rumunii. To świetna inicjatywa, ale większość z nich z pewnością nie wie, że także nad Wisłą w schroniskach usypia się często psy tylko dlatego, że... są duże. No i w telewizji mówią, że są agresywne. Taki los spotyka głównie amstaffy, pit bulle i bulterriery. Psy, które potrafią być naprawdę najlepszym przyjacielem, a od lat wszystkim wmawia się, że są urodzonymi mordercami.

Od jakiegoś czasu mają jednak wśród ludzi wspaniałych przyjaciół. To założyciele Fundacji AST z jej prezeską Katarzyną Kordowską na czele, z którą rozmawiamy o tym, jak z ratowania psów z rąk nieodpowiedzialnych właścicieli, pseudohodowców i schronisk, w których dobro zwierząt nie ma żadnego znaczenia udaje się stworzyć modny styl życia.

Jak to jest oswajać bestie? Większość ludzi w waszych podopiecznych widzi przecież potencjalnych morderców.

Katarzyna Kordowska: A to są najnormalniejsze psy na świecie. Trzeba tylko wiedzieć, do czego ten pies jest stworzony i od setek lat selekcjonowany. One od psów szkolonych do walk stały się dziś psami stricte rodzinnymi, choć wymagającymi dużej dawki aktywności. W Polsce stworzono wokół nich mit psów-morderców.

Wszyscy się boją, ale z drugiej strony często pod waszą opiekę trafiają psy, które okazały się niezbyt udanymi prezentami. Słodki szczeniaczek bardzo mocno wyrasta i trafia na ulicę.

To dotyczy właściwie każdej rasy, a nawet kundelków. Mamy wciąż takie społeczeństwo, dla którego pies jest niestety rzeczą. I to taką, której bardzo łatwo można się pozbyć.

Z ulicy trafia więc do schroniska, a w niektórych schroniskach na wejściu otrzymuje wyrok śmierci. Nie jest tajemnicą, że w schroniskach amstaffy, pit bulle, czy bullteriery to pierwsi kandydaci do usypiania.

W polskich schroniskach rzadko pracują ludzie, którzy mają wiedzę o kynologii, behawiorystce i szkoleniu psów. Zbyt dużo osób w schroniskach kieruje się więc tylko tym mitem psa-mordercy, który od lat kreują media. Z tego powodu są w naszym kraju takie schroniska dla psów, które usypiają bullowate tylko ze względu na ich przynależność do rasy. Niezależnie od wieku i zachowania trafiając do tych schronisk otrzymują wyrok śmierci.

Polska to wciąż psi trzeci świat?

Na pewno Polska jest krajem trzeciego świata pod względem bezdomności zwierząt. Może nieco różnimy się od Rumunii, gdzie masowo usypia się bezpańskie psy, ale wbrew pozorom nie jest to wielka różnica. U nas porzucanie zwierząt jest na porządku dziennym. Jest źle w tej kwestii. I problemem jest nie tylko mentalność zwykłych ludzi, ale i naszych władz.

Osobny temat to pseudohodowle. Niby wszyscy się takich psów boją, ale wyniszczających zwierzęta hodowli nie brakuje.

Pseudohodowle to spory problem naszego kraju. Mamy nie do końca dobrze uregulowane przepisy w ustawie, dodatkowo ludzie często kierują się w wyborze psa "brakiem konieczności papierka" bo psa chcą po prostu kochać. A tymczasem w pseudohodowlach nie dba się o psy, bo są one rozmnażane dla zysku, a nie dla charakteru, zdrowia, eksterieru. Po stronie każdej fundacji jest edukowanie społeczeństwa co to jest pseudohodowla i dlaczego nie należy jej wspierać.

Wyciągacie od nich zwykle "wraki psów".

Gorsze jest to, że my te wraki wyciągamy częściej ze schronisk. Z pseudohodowli wyciągamy takie psy może raz, dwa razy na rok. Znacznie częściej odbieramy je tymczasem z rąk bezmyślnych właścicieli i własnie ze schronisk, gdzie nie mają odpowiedniej opieki. A bullowate to psy, które wbrew pozorom bardzo źle znoszą takie schroniskowe warunki.

Obrońcy psów uchodzą zwykle za szaleńców, którzy nie mają życia. Wy udowadniacie, że to może być fajny styl życia.

By my jesteśmy fajni (śmiech). A tak serio, to chyba nie jesteśmy żadnymi szaleńcami. Nie dajemy się opętać psiej manii niczym Violetta Villas. Obok tego wszystkiego prowadzimy zupełnie zwyczajne życie. Mieliśmy tylko to szczęście, że kilka lat temu połączyła nas pasja i chęć do bardzo konkretnego działania. Od początku jest nam też w Fundacji AST ze sobą po drodze. Wciąż potrafimy się dobrze dogadywać i tworzyć coś dobrego

To właśnie klucz do dobrej opieki nad psem? Zacząć od dogadywania się z innymi ludźmi?

Na pewno. I fakt, że najpierw sobie stawiamy bardzo wysoką poprzeczkę, a dopiero potem wszystkim tym, którzy chcą nam pomagać w adopcjach, schroniskom no i wreszcie samym psom.

Te kilka tysięcy fanów na Facebooku robi cokolwiek więcej niż klika "Lubię to" pod kolejnymi zdjęciami Bezy?

Wszyscy kochają Bezę. Nie wiedzą na przykład, jak chrapie (śmiech). A z fanami Fundacji AST jest tak, że połowa to ci, którzy doskonale rozróżniają nasze psy i
oferują swoją pomoc, gdy tylko trafia do nas potrzebujący pies. Natomiast druga połowa to pewnie ludzie, którzy kiedyś trafili na nas w sieci zupełnie przypadkowo. I oni dopiero się tego wszystkiego uczą. Bo chyba masz wrażenie, że czegoś na tym naszym Facebooku uczymy?

Robicie świetną robotę. Dlatego właśnie rozmawiamy.

Bo nam Facebook nie jest potrzebny, by zbierać tysiące lajków. Nas naprawdę nie kręci liczenie tego. Jednak tych lajków jest coraz więcej i na ostatnim spotkaniu w fundacji postanowiliśmy, że musimy dużo mocnej postawić na edukację. Bo wokół Fundacji AST nagle pojawiło się mnóstwo nowych osób, które po prostu by tego wszystkiego nie zrozumiały. My musimy im chociaż podstawową wiedzę podać na tej facebookowej tacy.

Skoro mowa o Bezie. To już psia celebrytka. Sesje jej i innych waszych psów z gwiazdami takimi, jak Kasia Bujakiewicz, Happysad, Marcin Różalski, czy Paulina Holtz pomogą wreszcie zmienić wizerunek amstafów, pit bulli i bullterierów?

Ta współpraca ze znanymi ludźmi jest dla nas czymś fantastycznym. A wszystko zaczęło się od... telefonu Kasi Bujakiewicz. Ona do nas zadzwoniła sama i nie wierzyliśmy, że z nią rozmawiamy. Kasia od pierwszych chwil weszła w tę naszą rodzinę. Potem dołączył do nas Marcin Różalski. I ze strony Różala to jest zupełnie inna pomoc. To jest niezależny typ. Jednak taki typ, którego nigdy o pomoc nie trzeba prosić, tylko okazuje się, że nagle on już coś dla Fundacji AST zrobił. Teraz dołączyła do nas też Paulina Holtz, z którą jesteśmy na starcie współpracy. Paulina to jeszcze inny typ człowieka. Taka super elegancka i miła dama.

Mówimy o miłych, eleganckich ludziach, a tymczasem amstaffy uchodzą zwykle za psy dla dresiarzy.

Bo to są psy aktywne, sportowe. I my to też często podkreślamy. Gdy do fundacji dzwoni ktoś w sprawie adopcji naszego bullowatego, pytamy o wiedzę na temat tych ras. I pierwszą odpowiedzią powinno być stwierdzenie, że to psy wymagające ruchu. No i nie ma co ukrywać, że kiedyś były głównie w posiadaniu dresiarzy. Dziś nie oddajemy jednak psów już tylko w ręce tych, których można nazwać dresiarzami, ale też ich nie skreślamy. Oddajemy te psy do adopcji po prostu najnormalniejszym ludziom na świecie. Takim, którzy biegają, jeżdżą na rowerze, chodzą po górach i zabierają swoje psy na wakacje zagranicę.

Nie boicie się stworzenia mody na bullowate, która sprawi, że do schronisk rzucą się nagle tacy ludzie, którzy są gotowi uśpić albo oddać do schroniska poprzedniego psa, by mieć takiego modnego, fajnego?

Dlatego tak mocno stawimy teraz na edukację. No i by dostać od nas psa, trzeba się mocno napracować. O Fundacji AST krążą więc już legendy. Mówią, że adoptować od nas psa to naprawdę wyczyn. I to prawda. Bo ludzie muszą wiedzieć, że AST-y to nie psy dla każdego. Oprócz tego, że w życiu pojawia się świetny, zabawny kompan, będzie z nim także mnóstwo ciężkiej pracy. Począwszy od długich spacerów po szkolenie, na które z takim psem każdy po prostu musi trafić.

Dlaczego warto się tak poświęcać?

Po to, by mieć najlepszego przyjaciela na świecie.

 

Z Katarzyną Kordowską rozmawiał Jakub Noch

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)