Z pamiętnika bulla - część 16

ZPamietnikabulla tytul Beza

 

 

Beza jest naszym aniołem. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez niej.


 


Historia nasza zapewne nie będzie wyjątkowa, lecz dla nas i naszego szczęścia taka właśnie się stała. Od zawsze marzyłam o psie z rasy TTB, lecz nigdy nie miałam odwagi, aby podjąć taką decyzje. Kochałam i kocham wszystkie zwierzęta i nie przejdę obojętnie wobec skrzywdzonego, rannego czy głodnego psa czy też innego zwierzaka. Na szczęście życie w Warszawie nauczyło mnie pewności siebie w podejmowaniu wyzwań, a serce się przy tym nie zmieniło.

Moja historia zaczęła się w kwietniu tamtego roku, kiedy po zakupie mieszkania na obrzeżach Warszawy brakowało mi miłości witającej w drzwiach po powrocie z pracy i zapominającej o problemach codziennego życia. Razem z chłopakiem postanowiliśmy, że jesteśmy gotowi na to by mieć psa. Wtedy uwierzyłam, ze moje marzenie może się spełnić! Że w końcu mogę mieć psa, którego pragnę. Zastanawialiśmy się nad kupnem szczeniaka. Przeglądając różne ogłoszenia natknęłam się na różnego rodzaju fundacje. Pomyślałam, czemu by nie podnieść sobie poprzeczki wyżej i nie adoptować psa. Emocji było wiele i też obaw. Czy się spodobamy, czy jesteśmy w stanie adoptować psa, czy spełniamy warunki i jesteśmy w stanie zapewnić dom psu po przejściach. Napisaliśmy do fundacji i zostaliśmy zaproszeni na zbiorczy spacer. Czworonogów i ich miłości było dużo. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że możemy uczestniczyć choć przez chwilę w ich życiu dając im tyle miłości ile było to tylko możliwe. Wśród nich była ta jedyna. Od początku złapaliśmy z nią bardzo dobry kontakt. Była grzeczna i karna. Sprzedawała dużo buziaków wszystkim, dzieliła się swoją miłością jak tylko mogła. Ciężko nam było wracać do domu bez niej… Już wtedy wiedziałam, że nie odpuszczę i zrobię wszystko, żeby to właśnie ona trafiła do nas. Mój chłopak nie odezwał się słowem. Widziałam, ze coś go gryzie. W domu powiedział mi, że nie wie jak ja, ale on nie wyobraża sobie, że psem, który będzie u nas w domu nie będzie właśnie Beza. Byliśmy szczęśliwi i zdecydowani. Walczyliśmy o nią i każdy późniejszy dzień zbliżający nas do adopcji był ciężkim dniem, bo nie było jej w naszej rodzinie. Już pierwszego dnia po adopcji nasza chrumka spała z nami w łóżku. Weszła w nocy tak cichutko, ze żadne z nas nie wiedziało kiedy, a rano obudziła nas swoimi łypiącymi oczkami i machaniem ogonem - raj na ziemi.

Beza jest naszym aniołem. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez niej. Jest moją miłością i moją opoką. Jest grzeczna i oddana. Po paru miesiącach po adopcji dowiedziałam się, ze moja mama wyjeżdża za granicę i nie ma co zrobić ze swoim psem. Bez zastanowienia zabrałam go ze sobą do Warszawy i Beza ma teraz kumpla Rogera. Zaskoczeniem było, jak ciepło i wyrozumiale przyjęła go w progi swojego domu. Mogłabym rzec, że to on sprawiał więcej problemów niż ona. Mały, wredny kundelek Teraz bawią się i chodzą razem na spacery. Roger stał się jej rycerzem, kiedy stanął w jej obronie, gdy niespodziewanie podbiegł do nas pies i chciał ją zaatakować. Nie zdążyła się nawet odwrócić, a Roger już był za nim i chciał go dziabnąć w tyłek. Nasz mały bohater.

Beza jest psem po przejściach, a jednak nigdy nie zwątpiła w człowieka. Jest pozytywnie nastawiona do każdego człowieka. Uwielbia dzieci i żadne dziecko z osiedla nie przejdzie obok niej bez buziaka w rączkę czy policzek. Sąsiedzi ją uwielbiają i przez ich smakołyki musieliśmy zgubić troszkę kilogramów, bo Bezunia była już „Bebzunią”. Ma swój charakter i każdy musi go uszanować. Nie lubi pijanych osób jak każdy pies, broni swojego domu i rodziny, a przede wszystkim wita mnie z uśmiechem i merdającym ogonem jak wracam z pracy.

Beza i jej rodzina

Beza

 

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)