przez Spinka » 20 Lis 2014, 22:30
Wieczorny spacer. Idziemy sobie chodnikiem, trenujemy ze smaczkami. Nagle, z zaskoczenia, facet, którego mijamy rzuca się do Megi z ochrypłym (warczącym, nawet!) okrzykiem: "PIES!!!". Megi przerażona szczeka i odskakuje. Udaje mi się zaraz skupić jej uwagę na sobie (smaczki dają radę). Spokojnym tonem (żeby nie denerwować dodatkowo Megi) informuję pana co myślę o jego zachowaniu i odchodzimy.
Ale powiedzcie mi: ile trzeba mieć wypite (ten błyskotliwy psi entuzjasta miał oczywiście puszkę piwa w łapie) żeby tak atakować nieznanego psa? Psa, który, nota bene, jeszcze półtora roku temu panicznie bał się mężczyzn. Szczególnie pijanych. I szczególnie dresiarzy w kapturach na głowach.
23.07.2013 - Megusta dołącza do rodziny