Zawsze byłam pierwszą krzyczącą że psa do kotów zawsze da się przyzwyczaić. No i masz babo placek. A raczej Malwinę.
Malwina przedstawiła się jako zaprzeczenie wszystkich moich teorii. Sunia super dopóki nie zobaczy zwierzaka mniejszego od siebie. A kota to już w ogóle. Psa nie ma. Głuchy i ślepy na wszystko za wyjatkiem swego celu. Atakuje bez ostrzezenia: żadnego warczenia, jeżenia się, szcekania. Ot sekunda machanie ogonem ustaje a uaktywnia się kłapanie pyskiem. Jakby nie była na smyczy to z pewnością miałabym już jedynego w swoim rodzaju pitbulla siedzącego na górnej półce regale... nie patrzy na nic, zafiksowana na maksa. Przez jedną dobę zrobiliśmy tylko taki postęp, ze jest w stanie oderwać zwrok od kota na sekundę...