Szara entuzjastycznie odnosi sie do jedzenia w ogóle. Praktycznie każdego.
Sucha karma (dowolna, w tym Intestinal Gastro Low Fat, która ma tylko 7% tłuszczu i jest równie zachęcająca jak kleik ryżowy na wodzie, wskutek czego czułam się jak ostatnia zołza, jak jej to sypałam do miski) - wielka pyszność. Mokra karma (dowolna) - wielka pyszność. Parówki, twaróg - wielka pyszność. Pomidor, ogórek małosolny, surówka z białej kapusty, banan, gotowany ziemniak, arbuz - wielka pyszność.
Jak na razie to jedynie truskawki i czereśnie nie wchodziły
Podejrzliwie traktowała też żwacze, suszone kurze stópki i prasowane kości, ale któregoś dnia upolowała sobie taki przysmak zapodziany na podłodze za drzwiami i od tamtej pory - wielka pyszność
Jest to też pierwszy w mojej karierze pies, który nie ma wbudowanego automatu do wypluwania tabletek. Małe śliskie (typu rutinoskorbin) łyka z ręki bez maskowania, duże smaczne (typu Caniviton Forte) też, duże niesmaczne (typu kapsułka z antybiotykiem) w parówce. Te ostatnie wypluła mi dwa razy, ale z kolejnym odcinkiem parówki dała się przekonać. Po prostu szok